przepis z "Pracowni Wypieków" z moimi zmianami
- 300 gram mąki pszennej tortowej
- 12 gram drożdży
- 100 ml mleka
- 60 gram cukru
- 60 gram stopionego, schłodzonego masła
- 2 jaja
- skóra otarta z połowy lub z całej cytryny ( w zależności od upodobań)
- szczypta soli
- na wierzch:
- 1 rozbełtane jajo + 1 łyżka mleka do posmarowania
- 3/4 garści płatków migdałowych
W ciepłym mleku rozpuszczamy drożdże z łyżeczką mąki i 1 łyżeczką cukru, mieszamy, odstawiamy na 15 minut do "ruszenia".
W tym czasie myjemy i sparzamy cytrynę, ścieramy z niej skórkę.
Wyrośnięty rozczyn mieszamy z resztą mąki, cukrem, masłem, skórką z cytryny, jajami i solą, zagniatamy elastyczne ciasto (jeśli będzie lepiące, podsypmy niewielką ilością mąki), odstawiamy w omączonej misce pod przykryciem na około 2 godziny do podwojenia objętości.
Następnie ciasto zagniatamy, dzielimy na 9 części z każdej formujemy bułeczkę, układamy na natłuszczonej tortownicy o średnicy 22-24 cm ( odstęp między bułeczkami zależy od naszej formy, ja miałam 24 cm i bułeczki były w około 1 cm odstępach), przykrywamy ściereczką i znowu bułeczki mają rosnąć przez około 1 - 1.5 godziny).
Potem smarujemy je jajem z mlekiem, posypujemy migdałami i pieczmy około 25 minut w temperaturze 180 stopni*.
* Jeśli nasze bułeczki pod koniec pieczenia będą się za bardzo przypiekać, przykryjmy je z góry folią aluminiową.
Od dłuższego czasu zabieram się za ich przygotowanie. Najwyższy czas wnieść plan w zycie ;D
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię takie cuda na śniadanie. Albo na podwieczorek... Pycha :)
OdpowiedzUsuńErvisha, koniecznie :)
OdpowiedzUsuńGin, ja też, jeśli się wyrobię w czasie, każda pora jest nie nie dobra, kiedy są świeżo upieczone i pachnie w całym domu :)