Te biszkoptowe kosteczki z kokosem podobno można było spotkać w Polsce już w latach 70-tych, w moich okolicach w dzieciństwie nigdy jednak nie miałam z nimi do czynienia, a szkoda, bo zapałałabym do nich wielką miłością :). Lamingtony mają, o dziwo, australijskie pochodzenie, co jest taką sąsiedzko - egzotyczną ciekawostką, bo zawarte w nich nuty smakowe są bardzo "polskie".
Biszkopt uprościłam i zmodyfikowałam tak, by długo pozostał świeżutki i delikatny :))) Pyyychotki !
Z porcji wyszło mi około 45 sztuk.
biszkopt:
7 jaj
7 łyżek mąki pszennej tortowej (z małymi górkami)
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1,5 łyżki oleju
5 łyżek cukru
szczypta soli
2 łyżki cukru waniliowego
polewa:
1 szklanka śmietany kwaśnej 18% (350 gramów)
4 łyżki ciemnego kakao ( z małymi górkami)
0,5 szklanki cukru
2 łyżki cukru waniliowego
100 gramów masła ewentualnie margaryny
dodatkowo:
około 250 gramów wiórków kokosowych do obtaczania
Białka ubijamy na sztywno z dodatkiem szczypty soli, potem wsypujemy oba cukry, miksujemy przez około 2 minuty na najszybszych obrotach do uzyskania szklistej bezy.
Następnie dodajemy żółtka, mieszamy łyżką do lekkiego połączenia, wsypujemy stopniowo (na 2, 3 razy) mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, mieszamy delikatnie za pomocą trzepaczki rózgowej lub łyżki drewnianej (absolutnie nie używamy miksera!).
Na końcu wlewamy olej i delikatnie mieszamy.
Blachę o wymiarach 25x40 cm wyścielamy papierem do wypieków, wylewamy ciasto, wyrównujemy powierzchnię.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, wkładamy biszkopt i pieczemy około 20 minut, do "suchego patyczka" (funkcja grzania góra - dół, bez termoobiegu, na środkowym poziomie).
Ciasto studzimy i dopiero potem delikatnie odrywamy papier.
Biszkopt kroimy w około 5 cm kostkę (polecam to robić za pomocą noża do pieczywa).
Polewa.
Masło lub margarynę rozgrzewamy w rondlu razem z cukrami i kakao, mieszamy do połączenia, potem wlewamy śmietanę i energicznie mieszając podgrzewamy, jednak nie dopuszczamy do zagotowania.
Polewę studzimy do temperatury pokojowej.
Kiedy polewa ostygnie pomagając sobie widelcem lub dwoma zamaczamy każda z kostek w polewie, a potem obtaczamy je w wiórkach.
Odkładamy na tacy do zastygnięcia (najlepiej w chłodne miejsce).
Smacznego !
Pydzne ciasteczka takie na jeden kes aż ślinka cieknie! p. Agnieszka
OdpowiedzUsuńRozcięte wygląda przepięknie! Nie ma to jak dobry widok od wewnątrz i zewnątrz.
UsuńPodoba mi się bardzo ten smakołyk ,ale może coś żle zrozumiałam ,gdzie są żółtka
OdpowiedzUsuńjuż poprawiam, żółtka idą oczywiście do biszkoptu, stąd ten żółciutki kolorek
UsuńCzemu ta smietana do polewy, to dodatkowe kalorie, ajka pelni tu role?
OdpowiedzUsuńpozd:)
doskonali smak
UsuńŚwietne ciasteczka :) Idealne na przekąskę na imprezę.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu mówiło się na nie "Kokosanki" i to zdecydowanie jeden ze smaków mojego dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie to samo powiedzieć! Kokosanki zawsze robiłam z Babcią, razem z Kocimi oczkami. :) Zawsze wychodziły przepyszne!
UsuńRównież u mnie znane są jako "Kokosanki" :) wiem, że moja mama dodaje jeszcze miód ale to już wyższa szkoła jazdy bo ciasto robi się ciężkie i może wyjść zakalec.
OdpowiedzUsuńZrobilam i wyszly bardzo pyszne(jak zreszta kazde Pani ciasto :-)😉😉.Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńto wspaniale, dziękuję, również pozdrawiam :)
UsuńBardzo kuszące, pewnie ciężko poprzestać na jednym :)
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie! Istne arcydzieło :-) Mam już ochodztę na samą myśl. Pozdrawiam i gratuluję
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale! Istne arcydzieło :-) Mam już ochodztę na samą myśl. Pozdrawiam i gratuluję
OdpowiedzUsuńPrzepis rewelacja!!! Polecam wszystkim:)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu mówi sie na to maczaki. :) Uwielbiamy je wszyscy , coś bardzo prostego a jakie smaczne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń