piątek, 13 września 2013

powidła śliwkowe (3 dniowe)

Ach te powidła, pracochłonne, czasochłonne, ale za to kiedy np w grudniu otworzymy sobie słoiczek ... to zachwyt nas dopadnie momentalnie.
U mnie z powidłami jest tak, że robię je 3 dni, zaczynam pierwszego dnia wieczorem, przychodzi do mnie kumpela, siadamy w kuchni, gadamy, a ja stoję, popijam jakiś dobry napój ;-) i mieszam w garze, także czas nam szybko zlatuje, a powidełka nie są przypalone, reasumując polecam Wam jak tylko potrafię, bo to jest mój ósmy cud świata, tzn powidła :)





5 kg śliwek węgierek ( tych małych, najmniej atrakcyjnych z wyglądu)

około 1,5 szklanki cukru (słodzę praktycznie na samym końcu smażenia)

sok z cytryny (jeśli przesłodzimy)

Śliwki myjemy, drylujemy, wsypujemy do dwóch misek, odstawiamy na dwie godzinki, żeby śliwki puściły sok, który następnie odsączamy, nawiasem mówiąc ten soczek to są pyszności.



Śliwki wsypujemy do dwóch wielkich garnków, i doprowadzamy do wrzenia, gotujemy na malutkim ogniu przez około 2 godzinki, bardzo często mieszając, wyłączmy gaz, zostawiamy śliwki bez przykrycia, najlepiej na noc. Rano włączamy gaz i znów często mieszając gotujemy śliweczki przez około 1,5 godziny,dodajemy cukier, studzimy tak samo jak poprzednio i wieczorkiem włączamy gaz i gotujemy od 1 godziny do 1,5 mieszając już teraz praktycznie non stop. Powidła mają być praktycznie brązowe, gęste, zawiesiste :)
Mnie z 5 kg śliwek wyszło 5 słoiczków i na jedno konkretne posmarowania chlebka, jak na zdjęciu.
Ja słoiczki ze śliwkami pasteryzuję standardowo w gorącej wodzie przez 20 minut.

No, a teraz przygotujmy się na wielkie mycie kuchenki i okolic :DD, ale najpierw...kromeczka z powidełkiem :)







4 komentarze:

  1. Mnie niedługo też czeka smażenie śliw na powidła, koniecznie! :D
    *uwielbiam je!*
    Z tym, że zawsze rozprawiam się z nimi jednego dnia... czy jest jakaś znacząca różnica, gdy rozciąga się to na trzy dni? Widywałam już taki przepis na innych blogach i zaczęłam się zastanawiać...
    Ale w sumie to przy tak długim przetwarzaniu chyba wytraca się tylko wartości odżywcze...

    OdpowiedzUsuń
  2. moja babcia też rozkładała to smażenie na parę dni, bo mawiała "że powidła musza odpocząć", cos w tym było, a może to było to, że w tamtych czasach to robiło się po kilkadziesiąt słoików? nie wiadomo :)
    Aniu, wg mnie to zależy od "wytwórcy" powideł :), na pewno w jeden dzień jest łatwiej to wszystko ogarnąć, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pycha! Powidła są fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za zajrzenie na mojego bloga.Mam nadzieję, że znalazłaś/eś to czego szukałeś. Będzie mi miło jeśli pozostawisz komentarz. Pozdrawiam, Ewa :)