inspiracja stąd
zaczyn:
1 i 1/3 szklanki mleka w temp. ciała
50 gramów drożdży
2 płaskie łyżki cukru
2 kopiaste łyżki mąki pszennej (polecam tortową)
ciasto właściwe;
200 gramów ugotowanych, ostudzonych i dobrze pogniecionych ziemniaków (ugotowanych bez soli)
700 gramów mąki pszennej tortowej
2 łyżeczki spirytusu, wódki lub octu
80 gramów stopionego i schłodzonego masła
2 łyżki cukru waniliowego
3 żółtka (z jajek M)
1 jajo (M)
2 szczypty soli
do nadziania:
350 - 400 gramów marmolady (można oczywiście użyć nutelli, budyniu, co lubicie)
cukier puder lub lukier
Robimy zaczyn.
Do miski wlewamy mleko, wsypujemy cukier, mąkę, drożdże, wszystko mieszamy dokładnie, odstawiamy na około 20 minut w ciepłe miejsce by urosły (mniej więcej 2 - 3 krotnie).
Resztę mąki przesiewamy z solą, cukrem waniliowym, dodajemy ziemniaki, żółtka, jajo, spirytus lub wódkę oraz stopione masło, stopniowo dodajemy wyrośnięty i wymieszany rozczyn zagniatając elastyczne ciasto.
Jeśli się mocno klei możemy odrobinę podsypać mąką, jeśli jest zbyt suche możemy podlać odrobiną mleka.
Ciasto wkładamy do obsypanej mąką sporej miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do potrojenia objętości, u mnie to było około 65 minut.
Po wyrośnięciu ciasto krótko, ale dokładnie zagniatamy by je odgazować.
Następnie dzielimy je na dwie równe części. Jedną z nich przykrywamy ściereczką by nie obeschła i odstawiamy na bok. Drugi kawałek ciasta wałkujemy na lekko (!) obsypanym mąką blacie na grubość około 2 cm. Szklanką lub kubkiem wykrawamy kółka (miałam kubek o średnicy 9 cm).
Układamy je na lekko(!) omączonej tacy lub na przykład na stolnicy, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na około 35 - 40 minut. Mają podwoić swoją objętość.
W szerokim rondlu lub głębokiej patelni podgrzewamy olej, kiedy włożony drewniany trzonek będzie powodował odrywanie się bąbelków z dna garnka, czyli jakby "się smażył", na pierwsze smażenie wkładamy około 3 - 4 pączków i od razu przykrywamy garnek pokrywką (koniecznie!). Wiadomo, że najlepiej gdyby pokrywka była przezroczysta, ale jeśli takowej nie posiadamy, oczywiście od czasu do czasu możemy pod nią zerkać, żeby naszych pączków zanadto nie przysmażyć.
UWAGA: Pączki mają swobodnie pływać w oleju, mieć wokół siebie sporo luzu i mają się "bujać" podczas ich "szturchnięcia" :)
Smażymy pączusie na MAŁYM ogniu, to ważne. Mają powoli się przysmażyć i "napuchnąć", a nie przysmażyć szybko i być surowe w środku.
Kiedy pączki przybiorą ciemno złoty kolor, przekręcamy je na drugą stronę. Niektórzy czytałam, używają do tego dwóch patyczków do szaszłyków, ja po prostu używam trzonka drewnianego, którym leciutko podważam pączka i on ładnie przekręca się na drugą stronę.
UWAGA: Kiedy pączki smażą się już z drugiej strony, nie potrzeba ich przykrywać.
Kiedy są ładnie rumiane, przekładamy je na ręcznik papierowy i odsączamy z tłuszczu.
Kiedy lekko przestygną, zabieramy się za nadziewanie.
Do nadziewania użyć najlepiej tylki z długą końcówką. Przekłuć pączka i wcisnąć marmoladę.
UWAGA: Wiadomo, że nie wiemy do końca ile tej marmolady już wcisnęliśmy, łatwo to sprawdzić, po wyciągnięciu tylki nadzienie ma nam lekko wypłynąć.
Kiedy nasze pączki już są nadziane, możemy przystąpić do pudrowania, lukrowania lub oblewania czekoladą, smacznego :)
Oh la la! Ależ sobie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękne puchatki:)
OdpowiedzUsuńSuper! Taki przepis zawsze przyda się na TCz :D Wyglądają cudownie :)
OdpowiedzUsuńPiękne i smakowicie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńPączki zrobione wyszły super a jakie puszyste i są przepyszne.POLECAM.....
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam pączków z ziemniaków. Ciekawy pomysł :) Piękne ci wyszły!
OdpowiedzUsuńCiasto na te pączki już rośnie:)))) Robiłam z ziemniakami 12 lat temu ostatni raz:) przypomniałaś mi o nich:) tylko zdajesz sobie sprawę, że jestem na diecie???? :D
OdpowiedzUsuńhahahha, uprzedzam lojalnie, będzie Ci dziś cięzko :DD
UsuńWłaśnie się smażą do moich chłopaków 😊 ja obejdę się smakiem (dieta bezglutenowa) ale pocieszam się czekoladowym bezglutenowym ciastem gryczanym😊.
OdpowiedzUsuńbardzo bym chciała spróbować takiego ciacha !
UsuńJezu....zjadłam trzy...ale pyszne!!!!! a teraz lecę na pilates i jogę spalać:)
OdpowiedzUsuń:DDDD, szalona, zazdroszczę Ci tej energii :))), ja dziś 3 kawy i dalej ruszam się jak mucha w smole...ale weź nie spalaj wszystkiego, zostaw sobie 1 na zapas :PPPP
Usuń